piątek, 15 listopada 2013

Historia Abigail Daquin part 1/2

  Były to czasy średniowieczne. Czasy w których wierzono w czarownice, bogów i inne magiczne stworzenia. Ludy wyznawały politeizm. Często ludzi karaną śmiercią na stosie. Arystokracja była na najwyższym szczeblu hierarchii społecznej i rządziła całym państwem jakim była Machxandiria . Kraj bogaty w różne surowce i minerały. Rządy sprawował król Wielki Albert II.
    W pewnej arystokratycznej rodzinie Daquinów spodziewano się nowej potomki. Kobieta o imieniu Duana była w dziewiątym miesiącu ciąży i nadszedł już czas porodu. Wszystkie pokojówki nad nią nadskakiwały, a jej mąż stał przy jej łożu i patrzył na nią niecierpliwie. Ciągle sprawdzano czy przypadkiem poduszka pani Duany nie jest pognieciona, czy kołdra jej nie odkrywa, czy nie brak jej picia. Nawet do domu Daquinów przyjechał najlepszy doktor, aby odebrać poród.
   Pan Dauqin był szefem korporacyjnej firmy produkującej  przyprawy, które był bardzo drogie na rynku. Tejże rodzinie nie brakowało nigdy pieniędzy. Jednak od dawna pragnęli mieć córkę. Podkreślali, że koniecznie powinna to być córka. Dlaczego? Tego nikt nie wiedział.
   Wybiła godzina dwudziesta trzecia, gdy nagle z gardła rodzącej wydobył się krzyk bólu.
- To już się zaczyna? - Zapytała przerażona pokojówka, patrząc jak kobieta spowija się w spazmach bólu. Pan Daquin chwycił za dłoń małżonkę i usiadł na krześle. Kobiety przynosiły co rusz ciepłą wodę i ręczniki. Poród trwał bardzo długo, aż sześć godzin zanim rozległ się dziecięcy płacz. Pan doktor podał dla pokojówek dziewczynkę. Dziewczynka miała kępkę blond włosów, które odziedziczyła po matce, oraz zielone, błyszczące inteligencją oczy, po ojcu. Niespodziewanie kobieta dalej zaczęła krztusić się bólem. Zdezorientowany pan Dauquin spojrzał na doktora, który stwierdził że  musi odebrać jeszcze jedno dziecko. Wszyscy byli zaskoczeni. Nikt nie spodziewał się bliźniaków. Ale wkrótce znowu wrócili do wcześniejszego zajęcia, a niania wzięła pod opiekę dziewczynkę, którą owinęła ręcznikiem. Minęło kolejne dwie godziny i doktor ze zmęczonym głosem oświadczył że rodzinie Daquinów urodził się chłopiec. Był on podobny do swojej siostry. Pana Dauqina zamurowało. A Duana zasnęła wycieńczona porodem. Jedna z pokojówek odebrała chłopca.
***

   Małżonek pani Dauqin poszedł napić się wody i zajrzał do pokoju dziecięcego. Podszedł bliżej nachylił się nad łóżeczkiem dziewczynki i powiedział.
- Nadaję mojej córze imię Abigail, z powodu mej radości - Następnie nachylił się na chłopcem i popatrzył się na niego uważnie.
- A ty będziesz się zwał Ethanem, bo przyniesiesz w przyszłości chlubę naszej rodzinie. - Po czym wyszedł z pokoju zamykając drzwi.
***

 Minęło dwa lata. W tym czasie Abigail wyrosła na uroczą dziewczynkę, która uwielbiała ubierać się w różowe sukienki i kochała kwiaty, za to jej brat Ethan był bardzo kulturalnym chłopcem który trzymał się na uboczu. Był z natury samotnikiem. Dlatego też każdy z członków rodziny, służących i inni faworyzowali Abigail. Rodzice często nagradzali dziewczynkę różnej maści prezentami. Z roku na rok Abigail kwitnęła jak najpiękniejsza róża. Ale każda róża posiada kolce. Za to Ethan z czasem coraz bardziej trzymał się z dala od rodziny, nie bywał na przyjęciach, często podróżował oraz czytał różne okultystyczne książki. Relacje pomiędzy bratem a siostrą były raczej obojętne. Nie kochali się jak rodzeństwo
   Pewnego dnia 14-letnia Abigail udała się na przyjęcie. Reszta rodziny została rodziny została w domu, ponieważ przygotowywała się do ważnej uroczystości. Gdy dziewczyna wróciła do domu powoli otworzyła drzwi. W środku było ciemno. Powietrze było wilgotne. Abigail przekroczyła próg drzwi. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz.
- Halo ? Jest tu kto ? - jej głos odbijał się o ściany. Nikt nie odpowiadał. Przerażona dziewczyna weszła ostrożnie na górę. W całym domu panowała cisza. Abigail zatrzymała się przy pokoju swoich rodziców. Kusiło ją żeby tam wejść. Miała wrażenie że za drzwiami kryje się coś mrocznego. Położyła dłoń na klamkę, która była chłodna, a po samym jej dotknięciu, Abigail przeszła jakaś ciemna aura. Wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi. Powolutku je odchylała. Cały czas miała zamknięte oczy, otworzyła je dopiero wtedy, gdy odważyła się przekroczyć próg pokoju. To co zobaczyła zwaliło ją z nóg. Na ziemi leżało zakrwawione małżeństwo Daquin. Dziewczyna upadła na kałużę krwi i zaczęła płakać. Nie mogła w to uwierzyć, że już nigdy ich nie zobaczy. Ta chwila trwała dla dziewczyny w nieskończoność. Nagle ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Abigail nie odwróciła się, wiedziała, że jest to ktoś kto jest jej bliski. Dotknęła tej dłoni. Pod światłem księżyca dostrzegła, że jest ona zakrwawiona. Odwróciła się gwałtownie. Za sobą ujrzała niewysokiego wzrostu osobę. Przyjrzała się jej dokładniej. Po chwili dostrzegła, że to jest...:
- Ethan ?- Dziewczyna nie mogła uwierzyć. Jego grzywka i końcówki włosów lśniły czerwonym kolorem, a oznaczał on ogień. Był on symbolem wszelkich bóstw. A to oznaczało, że młody Daquin nie jest już śmiertelnym człowiekiem. Jest kimś więcej! Istotą nadludzką ! Ethan był Bogiem. Gdy tak Abigail dokładnie mu się przyjrzała, zauważyła, że na szyi ma naszyjnik, który oznacza nieśmiertelność, oraz demoniczny ogon, którym wymachiwał na prawo i lewo.
- Nie jakiś Ethan, moja droga siostra. Moja godność to Ethan Daquin, Bóg Zmarłych Dusz!
- Co zrobiłeś z naszymi rodzicami ?
- Nie będę dyskutował na takie tematy z damą, która nie jest na moim poziomie. - Odparł po czym zniknął w ciemnościach. W Abigail zebrała się złość i rozpacz. Została sama na tym świecie. Skuliła się i szlochała jak małe dziecko. Ta dziura w sercu, która robiła się co raz większa, bolała niewyobrażalnie. W jednej chwili straciła sens swojego istnienia.
- Ma zemsta cię bracie dopadnie, powiadam tobie ! Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz ! - ryknęła. Było jej zimno. Odczuwała głód, ale przy życiu utrzymywała ją jeszcze chęć pomszczenia swoich najukochańszych rodziców. Ale żeby tego mogła dokonać, musiała stać się kimś !
- Hahahaha ! <dop. aut. psycho śmiech, taki jak ma Yuno z Mirai Nikki> Zarżnę go.... Zarżnę go ! Potraktuje go gorzej niż świnię !

***
Minęły trzy miesiące od tego tragicznego wydarzenia. Żałoba i ciemność doszczętnie opętało serce Abigail. Od tego czasu, dziewczyna każdą wolną chwilę spędza w Bibliotece Czarnej Magii. Studiuje różne zaklęcia oraz uczy się okultyzmu. Szuka wyjaśnienia jak można stać się Bogiem. Zaczęła zachowywać się jak Ethan. Oddaliła się od krewnych i przyjaciół rodziny, nie uczęszcza na bale arystokrackie, a firma Daqinów splajtowała. Można by rzec, że już nie jest nikim ważnym. Za to jest na dobrej drodze, by stać się miejscową czarownicą i umrzeć na stosie. 

***
Cztery miesiące później

Abigail nie mieszka już w mieście, lecz w chatce w środku lasu. Dnie i noce spędza na rysowaniu pentagramów i usiłuje zwrócić na siebie uwagę samego diabła. Pewnego razu przy narysowaniu jego wokół siebie złożyła ofiarę z wilka. Odmówiła swoje modlitwy:
- Audi me! Aperite mihi portas inferorum, ut ego fratrem occidere me vis, volo Deus ! - wykreśliła nożem na swojej dłoni dwoma ruchami znak nieśmiertelności. Dokładnie taki sam jak miał Ethan tamtej nocy na szyi. Krew zaczęła lecieć. Jedna kropelka spadła na ziemię i koło pentagramu zaświeciło się, a potem błysnęło niebieskim światłem. Ziemia podzieliła się na pół, a przed Abigail otworzyły się wrota. Wrota, które pozwolą czternastolatce dokonać zemsty na swoim bracie. Nie świadoma tego co ją tam spotka, Abigail weszła tam gdzie śmiertelnym  nie wolno wchodzić. Gdy przekroczyła tę granicę znalazła się w przerażającym świecie. Wokół były dusze, które cierpią za swoje grzechy. Przechodzą najróżniejsze tortury. Wyglądało to przerażająco. Abigail zamarła. Ustała jak słup. Nie mogła się ruszyć. Łza po łzie spływała po jej policzku. Zaczęła żałować, że się tu znalazła. W uszach bębniły jej przeraźliwe odgłosy cierpiących dusz . Nie było to wcale przyjemne uczucie. Nie mogła nic z nim zrobić. Próbowała uciekać i znaleźć sobie schronienie. Ciągle musiała być czujna, żeby jakaś zjawa jej nie dopadła. Bała się. Ta ciągła ucieczka Abigail przed strachem trwała w nieznane. Pewnego razu uciekając przed Pożeraczami Dusz, potknęła się. Były to stwory, którzy wysysają wszystkie wspomnienia i duszę. Dziewczyna myślała, że to już koniec. Zamknęła oczy i szepnęła:
-Matko, ojcze. Przepraszam was ! To mnie przerosło, ja już nie daję rady. Nie zasługuję na to, bym mogła być waszą córką... - Nagle rozległo się szczekanie i warczenie. A gdy ustało, Abigail odwróciła się. Za nią stał psołak. Wcześniej czytała o tym stworze. Psołaki słynęły z przytulania i ogólnie były przyjazne. Chroniły niektórych śmiertelników od śmierci. Jednak to zależało od nich, czy w ogóle tego chcą i czy jeszcze nie osiągnąłeś swojego celu. Od chwili gdy ochronią człowieka, są jego służącymi. Aż do śmierci pana, psołaki będą służyć. Chyba, że ich pan będzie chciał ich wykiwać. To wtedy ich zabijają. Ów psołak, który uratował Abigail był cały czarny. Miał lśniące i wesołe oczy. Z wielkości przypominał Owczarka Niemieckiego. Abigail usiadła po turecku i podrapała za uchem psołaka.
- Dziękuje tobie! - przytuliła go.
- Hau! - obślinił ją.
- Co ty na to, żebym nazywała cię Ran ? - psołak na znak, że się zgadza po merdał ogonem. Od tej chwili zielonooka uświadomiła sobie, po co ona jeszcze żyje. "Obiecałam, że was pomszczę i tego dokonam. Będę znowu godna być waszą córką"- pomyślała, po czym wstała.
- Ran! Zaprowadź mnie do samego króla piekieł, Diabła ! - Psołak szczeknął na znak, że zrozumiał i zaczął ją prowadzić. Podróż była bardzo ciężka. Młoda Daquin nie wiedziała ile już ma lat. Była głodna. Ważyła może już zaledwie dwadzieścia sześć kilogramów na metr pięćdziesiąt dziewięć. Poliki miała zapadnięte. Wyglądała koszmarnie. Nogi i ręce miała pokaleczone. Zostawiała po sobie ślady krwi. Gdyby nie to, że tak bardzo pragnęła zabić swojego brata już dawno byłaby martwa.
   Minęło bardzo dużo czasu. Abigail wyglądała już jak patyk, cała się trzęsła. Dotarła już na miejsce. Stała przed bramą królestwa. Nie przekroczyła jednak tego progu, ponieważ straciła przytomność.

***
Abigail otworzyła oczy. Znajdowała się w jakiejś komnacie. Leżała w wielkim łożu. Okryta była bordową pościelą. Dziewczyna usiadła. Dostrzegła, że na na stoliczku leży pożywienie, kromka chleba i szklanka wody. Abigail nie mogła w to uwierzyć. Przetarła oczy. Już nawet nie pamiętała jak to mieć pełny żołądek. Sięgnęła po jedzenie i wbiła zęby w kromkę chleba. Gdy się najadła, zaczęła oglądać się za Ranem. Nigdzie nie było jej pupilka. Wstała na równe nogi i pokierowała się do wielkich drewnianych drzwi. Pociągnęła za klamkę. Drzwi zaskrzypiały. Abigail przed sobą zobaczyła bardzo długi i szeroki korytarz. Na ścianach wisiały przeróżne obrazy. W powietrzu było czuć wilgoć. Dziewczyna pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Rozglądała się dookoła w nadziei , że gdzieś będzie Ran.  Na końcu korytarza znajdowały się drzwi.  Wyglądały zwyczajnie. Abigail otworzyła je i wychyliła głowę, aby zobaczyć co tam jest. Na środku stała jakaś ciemna postać. Miała na sobie czarną szatę, a na głowie kaptur, który zasłaniał całkowicie twarz.
- Dzień dobry ? - powiedziała niepewnie dziewczyna stojąc w progu drzwi. Ciemna postać nie odpowiedziała, lecz machnęła do niej ręką, co oznaczało, że ma tutaj podejść. Abigail przełknęła ślinę i zrobiła niepewnie krok do przodu.
- No podejdź bliżej ! Nie połknę cię w całości ! - warknęła zniecierpliwiona mroczna osoba. Nastolatka wykonała polecenie. - Jak się zwiesz ?
- Abigail, Abigail Daquin. - odparła nieco zdenerwowana.
- Daquin? Daquin, Daquin ... co to może oznaczać? Jakiś symbol, nazwa burdelu, państwa.. nie. Daquin, Daquin... coś mi mówi ta nazwa. No, ale mniejsza z tym. Czy wiesz, śmiertelny osobniku, że nie wolno ci przekraczać bram piekieł ? Naruszyłaś święte prawo i musisz...
- Chwila! Ja to wszystko wytłumaczę! - Abigail padła na kolana - Ja chcę się zemścić na moim bracie ! On jest bogiem, więc jeśli chcę go pokonać muszę być niemu równa! Błagam pomóż! Nie chcę umrzeć w tak beznadziejny sposób. - Desperacja i strach przed śmiercią w hańbie, zmusiły Abigail do płaczu.
- Bogiem powiadasz ? Wiesz, że nieliczni zdają egzamin, który naprawdę wiele wymaga ? Jeśli go oblejesz to zginiesz.
-Obiecuję dam radę ! - Dziewczyna otarła łzy.
- No dobrze, a więc pozwól, że się tobie przedstawię. - Tajemnicza postać zdjęła z siebie ponury płaszcz. Teraz przed Abigail stał średniego wzrostu mężczyzna. Miał  bordowe krótkie włosy, a grzywka trochę  przysłaniała jego złote oczy. Był ubrany bardzo elegancko. Nosił na sobie najmodniejszy frak. - Moje imię to Lonan. Tak już się przyjęło. Nazywają mnie tak dlatego, ponieważ to ja jestem królem demonów, shinigami i innych bóstw. Jestem tym z najmroczniejszych kruków. Od dzisiaj będę twoim nauczycielem oraz w przyszłości egzaminatorem, a może i kiedyś twym panem.

 Koniec części pierwszej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz